"Mężczyzna o twarzy mordercy"
(fin. Tappajan näköinen mies, 2002)
Wydawnictwo Czarne,
Wołowiec 2011.
tłum. Sebastian Musielak
Pewien antykwariusz wynajmuje Viktora Kärppę, by ten odszukał jego zaginioną żonę. Dobrze płatne zlecenie tylko z pozoru wydaje się proste - rozbija uporządkowane życie Kärppy i stawia na jego drodze Marję, kobietę niezależną i twardo stąpającą po ziemi, która do niejasnych interesów mężczyzny odnosi się podejrzliwie. Starając się doprowadzić powierzoną mu sprawę do końca, Kärppa zostaje wbrew własnej woli wplątany w międzynarodowy narkobiznes i porachunki gangsterów z pogranicza Finlandii, Estonii i Rosji.
Mężczyzna o twarzy mordercy uplasował się w czołówce Deutscher Krimi Preis, najbardziej prestiżowego niemieckiego konkursu na powieść kryminalną. Prócz świeżości stylu jurorzy dostrzegli również polityczną warstwę książki, której akcja rozgrywa się w Helsinkach, Tallinie i w Rosji, opisując nieobecne dotąd w prozie kryminalnej fińsko-rosyjskie powiązania przestępcze.
"Mężczyzna o twarzy mordercy wyraźnie wyróżnia się z mainstreamu prozy sensacyjnej. Matti Rönkä potrafi naprawdę ożywić swoich bohaterów. Język jego powieści jest prosty, jasny i bezpretensjonalny, a wątki realistyczne i fascynujące" - "Bayerischer Rundfunk"
"Kärppä porusza się między realiami kulturowymi Finlandii, byłego Związku Radzieckiego i współczesnej Rosji, między dwoma krajami, między tym, co legalne, a tym, co poza prawem. Kryminały Rönki nie są przyjemnymi opowiastkami wymyślonymi, by odizolować czytelnika od rzeczywistości, lecz mocną literaturą, mającą brutalnie go w nią wrzucić. Mówią o wiele więcej o nowej, chciwej Europie niż wszystkie polityczne dyskusje na szczycie" - "Stuttgarter Zeitung"
materiały wydawcy
Ku mojemu zdziwieniu „Mężczyzna o twarzy mordercy” wpadł mi w ręce w bibliotece. Zupełnie zaskoczona, a jednocześnie bez większego entuzjazmu (kryminał :/ ), zaczęłam ciamkać wstęp.
Od razu się ożywiłam. Przedmowę autor rozpoczął od wyjaśniania, kim są Ingrowie – fińscy mieszkańcy północno-zachodniej Rosji. Temat dla mnie akurat od kilku miesięcy szalenie ciekawy, niespodziewanie pojawił się w fińskim kryminale. Wzięłam to za dobrą kartę. Z nadzieją zatem na coś więcej niż historię kryminalną, zatopiłam się w lekturze.
Popłynąć nie było trudno, bo Rönkä rozpoczął snuć opowieść w Helsinkach, prowadzając czytelnika jak po sznurku – od ulicy to parku, od dworca do stacji metra… Uśmiechnęłam się w myślach do tłumacza, który dodał w tej kwestii również sporo od siebie, ułatwiając polskiemu czytelnikowi, wirtualny spacer po stolicy Finlandii.
Okolica znana i lubiana, a i towarzystwo – wbrew pozorom – niczego sobie. Detektyw Kärppä okazał się zaskakujco sympatycznym facetem. Może aż za bardzo – rzec by się chciało A do tego taki męski – prawdziwy mężczyzna o twarzy mordercy, któremu nie drgnie nawet powieka w trudnej sytuacji. Zarówno w interesach z rosyjską mafią, jak niemalże przyjacielskich pogaduchach z fińską policją, radzi sobie Viktor brawurowo. A do tego tak kocha matkę… No moje panie, materiał na wzorowego męża jak ta lala! Jakby tego było mało, pod tą jakże przydatną maską twardziela, kryje się wrażliwy i prawy facet, który próbuje się odnaleźć w zagmatwanej fińsko-rosyjskiej (z Estonią w tle) rzeczywistości. Skomplikowanej niegdyś historycznie i wciąż niejasnej… bo czymże jest wpis w paszporcie (szczególnie, gdy miewa się ich kilka).
Kim jest zatem „mężczyzna o twarzy mordercy” – Viktorem Kärppą, czy Wicią Gronostajewem? Finem, czy Rosjaninem? Bohaterem, czy przestępcą..? Wygląda na to, że kryminalna fabuła to tylko pretekst, pomagający to ustalić. Lub... jeszcze bardziej zagmatwać. Jedno jest pewne – tym razem z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy – „Dobrego brata, złego brata” Mattiego Rönki.