12 marca 2011 politycy strefy euro zadecydowali o zwiększeniu europejskiego mechanizmu stabilizacyjnego. Pomysł ten nie podoba się Finlandii. Finlandia nie chce płacić za dłużników ze strefy euro. Premier Finlandii Mari Kiviniemi uważa, że strefa euro powinna wprowadzić bardziej restrykcyjne limity, jeśli chodzi o dług publiczny i poziom deficytu. - Jesteśmy gotowi bronić euro, ale każdy kraj musi patrzeć na własną gospodarkę i przestrzegać reguł - wyjaśnia ponadto prezydent Finlandii Tarja Halonen. - Najważniejsze i najbardziej zdrowe gospodarki UE jak Niemcy i Finlandia muszą przestać płacić za fiskalne grzechy najsłabszych krajów strefy euro, jeśli ma ona kiedykolwiek działać według sprawiedliwego systemu - twierdzi Tarja Halonen.
W 2010 roku Finlandia pożyczyła Grecji 1,6 mld €. Wówczas sami Finowie (wg badań opinii publicznej) opowiadali się za wzajemną pomocą krajów europejskich. Jednak dziś społeczne nastroje wyglądają zupelnie inaczej. Finom nie podoba się, że muszą z własnych podatków płacić za fiskalne grzechy Grecji, Irlandii i innych krajów strefy euro, które nie trzymały fiskalnej dyscypliny. - Europejczycy oczekują, że wewnątrz UE i strefy euro będzie działał sprawiedliwy system i właśnie dlatego wprowadziliśmy mocną finansową dyscyplinę, której się trzymamy - mówi Halonen.
Finlandia w ostatnich latach utrzymywała poziom deficytu budżetowego poniżej akceptowanego przez UE limitu 3 proc. PKB, mimo iż jej gospodarka mocno ucierpiała w czasie globalnego kryzysu. W 2009 roku PKB tego kraju skurczył się o 8,2 proc. i był to największe osłabienie gospodarki w tym kraju od 1918 roku.
na podstawie www.wyborcza.biz