I tak znalazłam się w kraju dobrych dróg i pięknych lasów. W zasadzie, będąc w Finlandii chyba nigdy nie jest się nie-w-lesie. I nie dajcie się zwieść myślom o miastach. Helsinki? Jadąc A3 na południe czuję, że zbliżam się do przedmieścia. Przy drodze znak informujący: Helsinki 8 km, a przede mną – nie, nie, nie zadymione fajki kominów, nie pazury wieżowców… Przede mną na horyzoncie ściele się – las.
W ogóle po Finlandii śmiesznie się jeździ. Oznaczenia, informacje na drogach są dobre – z tym nie można dyskutować. Kilka razy powtórzone zjazdy z autostrad. Nie ma problemu!... jak wiesz dokąd jedziesz Ja w pierwszym tygodniu gubiłam się ŚREDNIO jeden raz dziennie. Ale, nie o tym. Otóż, jedziesz na przykład do miejscowości o wdzięcznej nazwie Hyvinkää.
Fajnie – jadę sobie autostradą i widzę znak: Hyvinkää. Jestem w Hyvince, tak? Aha. Rozglądam się: po prawej… las, po lewej… las, a przede mną... las! Ale… jest nadzieja – las przecina piękna autostrada. A nią dotrę w końcu do centrum takiej, czy innej Hyvinki. Nie ma strachu. A w Hyvince… pełno dużych drzew. Jakby kiedyś kilku drwali uparło się i wycięło las… ale tak naprawdę wydaje mi się, że taka, czy inna Hyvinkää to nadal jest reminiscencja brzozowo-świerkowego, pięknego, fińskiego LASU.
Mniejsze miejscowości w Finlandii trudno nazwać wsiami. To raczej osady – kilka, czy kilkadziesiąt domków w środku lasu. A w lesie, jak to w lesie – wiewiórki, polatuchy, zające. I nikogo – nawet dzieci – nie dziwi widok zająca w centrum Helsinek.
<< poprzedni artykuł | następny artykuł >>