Nie mogłam pojąć – fenomenu dla mnie – popularności kubków Iittala z serii "Teema". Kolory jakieś takie "niedokońcazdefiniowane", ponure, depresyjne, bez iskry energii. Stało się to dla mnie jasne dopiero, gdy dotarłam do Laponii. Po raz pierwszy spojrzałam na niebo, drogę, las. Bezruch. Kompletna, bezszelestna nicość. Brak jakichkolwiek bodźców, akcentów kolorystycznych, dźwięków. Bezkresna nicość. Medytacja bieli, szarości, błękitu. Ale nie – nie takiego, który znaleźć można na włoskim niebie. To raczej spopielała niebieskość.
Zgaszona, tajemnicza, mroczna. I wiem już, że nie ma innych kolorów dla Finlandii, jak na jej fladze. Tu nie mam miejsca dla meksykańskiej krzykliwości barw. Suomi, to kontemplacja bieli z wszystkimi możliwymi jej odcieniami. Lumi to śnieg (choć nie wiem ile nazw tego białego cudu posiadają w swoim języku Samowie). I tu właśnie. W krainie bezkoloru pojawia się fenomen krańców ziemi. Rdzenni mieszkańcy opowiadają o Revontuli. To lis wywija iskrzącym ogonem, omiatając nim mroźne niebo Północy. Aurora borealis – jak smakuje? – gorzkim posmakiem dzikich jagód. Orzeźwia miętą i koi wanilią przyprószoną słodyczą białych płatków śniegu.
Zobacz więcej kolorów Finlandii - fińskie wzornictwo użytkowe.
Zobacz dlaczego Helsinki zostały stolicą wzornictwa 2012
<< poprzedni artykuł | następny artykuł >>