Czytałam ostatnio interesujący artykuł na temat porodów w różnych krajach europejskich. Przyjrzyjmy się Finlandii.
Fińskie przysłowie mówi: On lottovoitto syntyä Suomeen
W Finlandii kobieta podczas ciąży ma staly kontakt z pielęgniarką ze szpitala, w którym będzie rodzić. Pielęgniarka sprawuje pieczę nad niezbędnymi badaniami i wspólnie z przyszłą mamą planuje poród. Szpital w Rovaniemi - bo na nim opiera się moja wiedza na ten temat - organizuje raz w tygodniu dzień otwarty dla przyszłych pacjentek, którym wyjaśnia się wcześniej, jak organizowana jest opieka medyczna w szpitalu.
Kiedy kobieta przyjeżdża do szpitala rodzić, cały czas jest pod opieką położnej, która rozmawia, doradza, na bierząco ocenia stan pacjentki i decyduje co dalej robić: " Po kilku godzinach skurcze ustały. Wtedy moja położna powiedziała: - Ubierz się i idźcie na spacer. Pochodziliśmy z mężem wokół szpitala, ale nie przyspieszyło to porodu. Położne zmieniały się co osiem godzin, każda przedstawiała się i rzeczowo wyjaśniała, co dalej będzie się działo. Czułam się bezpiecznie." Pacjentka ma do dyspozycji jednoosobową salę. "Pierwszej nocy [po porodzie] pielęgniarki spytały, czy chcę mieć małego przy sobie, czy wolę jednak odpocząć. Zanim podjęłam decyzję, usłyszałam: - Nie miej wyrzutów sumienia, jeśli chcesz odpocząć bez dziecka. To normalne. Dzięki temu bez skrępowania trochę się zdrzemnęłam."
Polka, która rodziła w Rovaniemi podkreśla "- Finlandia nie była lepsza dlatego, że panowały tam luksusowe warunki, ale dlatego, że opiekowały się mną osoby, które mnie szanowały i dawały wsparcie. To w porodzie najważniejsze."
Na podstawie "W Laponii rodzi się lepiej niż w Polsce", opr. Anita Karwowska, jack; www.emetro.pl; foto:yle.fi