Dla mnie jednak to co niepowtarzalne, choć najbardziej ulotne, to zapach Laponii – drewna brzozowo-świerkowego palonego pod sauną; migoczące światełka lampek wieszanych u drzwi o zmierzchu i milion odcieni bieli, których piękna nie da się zrozumieć, nie będąc TAM. Inny jest kolor nieba o świcie (bagatela - godzina jedenasta), inna jest barwa śniegu otulającego swym ciężarem świerkowe gałęzie, a jeszcze inny – puchu rozgrzebywanego przez dziko żyjące (choć zaganiane okresowo do zagród przez Samów) renifery, ufnie wychodzące na bieluchną drogę, tuż przed twoim autem.
Magia Finlandii nie kończy się wraz z zamknięciem ksiąg Kalevali. Smaki, zapachy, kolory, dźwięki. No właśnie – Laponia, to kraina ciszy. Niewyobrażalnie niskie zaludnienie i siarczysty mróz sprawiają, że nie słychać tu choćby ćwierkania sikorki i nawet szum wiatru jest doznaniem co najmniej rzadkim. Czar Laponii tkwi w bezruchu. Zaklęta w biel. Znaleźć go można jeszcze w języku, który wciąż kryje w sobie staro fińskie pierwiastki, a każde – na pierwszy rzut oka – zbyt długie słowo, ma swój ukryty sens. Laponia to również kraina pełna czarów. To tam mieszkała mityczna Pani Pohjoli, to Północ właśnie zamieszkiwali czarownicy, którzy na swych bębenkach ważyli ludzkie losy. Kto nie wierzy może zobaczyć taki bębenek w Muzeum Narodowym w Helsinkach.
* "haju" po fińsku znaczy "zapach"
<< poprzedni artykuł | następny artykuł >>